środa, 26 grudnia 2012

i po świętch ....... uf

     Wreszcie kończą się  święta i będzie trzeba wrócić do obowiązków.
Z wielką ulgą to uczynię bo jestem już nimi zmęczona.
Chyba naprawdę coś jest ze mną nie tak. Nigdy nie czułam się tak przytłoczona świętami jak teraz.
Cały urok świąt prysnął gdzieś wraz z moim zakończonym związkiem.
Chciałabym mieć kogoś do kogo mogłabym się przytulić, czuć się potrzebna.
Święta bez bliskiej osoby są takie puste .....
Ile jeszcze muszę przeżyć takich beznadziejnych świąt aż wreszcie będę znowu szczęśliwa?
   Jak się czuję ???? fatalnie żeby nie powiedzieć dosadniej że wręcz okropnie.
Nie chcę kolejnych samotnych świąt !!!!!!

niedziela, 23 grudnia 2012

Pierwsze święta bez niego ......

          Coraz bliżej święta a ja nadal się nie cieszę z tego powodu.
Chyba coś się we mnie zepsuło. Nie potrafię się cieszyć z tego z czego cieszą się wszyscy.
Chyba jednak anhedonia mnie dopadła na dobre. Minął bardzo intensywny tydzień w pracy
i wreszcie mam kilka wolnych dni. Na święta jedziemy do rodziców.
My .... tzn ja i dzieci ale już bez niego..... 
Jakoś dzis zebrało mi się na wspomnienia. Tak trudno zapomnieć 12 lat przeżytych razem.
Tak bardzo bolą wspomnienia, ale tylko te przykre. Przeżyliśmy tyle innych wspaniałych chwil i tylko te powinnam wspominać ale i tak jest mi z tym źle.
Nie wiem jak długo jeszcze będę się tak męczyć?
Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, w środę liczyłam na wizytę u psychologa
ale niestey ją odwołał.
Tak bardzo potrzebowałam tej rozmowy ..... Byłam zawiedziona ale cóż choroba
nie wybiera czasu.
Muszę sama jakoś to przejść i wiem że to przeżyję ale co to za życie............
takie samotne i smutne :-(
Gdybym potrafiła go znienawiedzieć, może byłoby mi łatwiej ?
Mimo krzywdy jaką od niego doznałam nie potrafię lub nie jestem jeszcze gotowa ?

niedziela, 16 grudnia 2012

Smutna niedziela

Dokładnie za tydzień będą święta a ja wcale się z tego powodu nie cieszę.
Nie ma we mnie ostatnio radości. Dziś niedziela, powinnam być zadowolona że wreszcie po całym tygodniu pracy mogę odpocząć a ja już jestem nią zmęczona.
Mam poprostu podły nastrój,siedzę w domu sama i ciągle wymyśłam sobie jakieś zajęcia.
Zrobiłam już cenniki do pracy, obiad, zobaczyłam serial i teraz piszę kilka zdań na blogu, ale nawet to pisanie dziś mi nie wychodzi.
         Jest mi smutno, samotnie i źle .....
Spadam stąd.......

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Praca wyzwala we mnie same pozytywne emocje....

     Dzisiejszy swój dzień uważam za bardzo udany ........... :-)
Mimo iż z powodu swoich problemów w domu jak i związku ( który już nie istnieje od kilku miesięcy) uciekam do pracy zawodowej, to bardzo się cieszę że mam pracę, która w pełni mnie absorbuje i maksymalnie wykorzystuje moje myślenie w kierunku wykonywanych obowiązków. Dzięki tej pracy jakoś zaczynam dochodzić do siebie.
Mam wrażenie że gdybym nie pracowała to dawno już bym zwariowała.
Lubię to co robię i dlatego cieszę się każdego dnia gdy wychodzę do pracy.
A dzisiejszy dzień mimo wielu obowiązków uważam za UDANY i radość mnie rozpiera że jest w życiu coś co lubię robić i za co jeszcze mi płacą :-)
Same plusy więc nic tylko się cieszyć. Jutro znowu wtorek i spotkanie w grupie - też pewnie będzie udane.

     **************
                                                                 **************
                                                                                                                  ***************

sobota, 1 grudnia 2012

Wolna sobota

Dziś miałam wolny dzień od pracy więc postanowiłam popracować w domu.
Zrobiłam dobry obiadek i umyłam 2 okna. I nawet muszę przyznać że jestem z siebie dumna,
bo dawno tak wiele nie zrobiłam w domu. Mam nadzieję że tej energii nie zabraknie mi tak szybko.
Cały dzień zleciał mi tak błyskawicznie jak zresztą każdy dzień mojego życia od kilku miesięcy.
Czas jakby przelatywał mi przez palce. Mija dzień za dniem i tym samym zbliżamy się wszyscy do końca roku 2012r. Jaki będzie ten przyszły rok dla mnie ???? Tego nikt nie wie.......
Mam nadzieję że już tylko będzie coraz lepiej ze mną.
Nie można całe życie napotykać na przeszkody.
Kiedyś nadejdzie ten cudowny, spokojny czas w moim życiu.
Przecież po każdej burzy świeci słońce.
Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość ......
                        A na razie to jestem już senna, więc wpakuję się pod kołderkę
                       

środa, 28 listopada 2012

Szary, smutny liść........

             Dzisiejszy dzień nie był dla mnie najlepszy, dobrze że chociaż w pracy potrafię uciec od męczących myśli.
Pojechałam dużo wcześniej do pracy , bo w domu ciągle przez głowę przewijał się tylko jeden obraz.
Wczoraj zobaczyłam "go" na zdjęciu z kotkiem i być może nić takiego by się nie stało gdyby nie komentarz pod fotką: " moje ukochane kotki"
Oj, ale zabolało ...... a już myślałam że jestem odporna na takie obrazki.
Wiem że każde z nas powinno sobie życie ułożyć od nowa ale dlaczego nadal to tak boli...... Po tak wielkiej krzywdzie, jaką doznałam od tego faceta, nie powinnam czuć już nic do niego jak tylko żal, złość, gniew czy obojętność a jednak ciągle coś jest nie tak.
Rozdział mojego życia nie jest jeszcze zamknięty, skoro wracają wspomnienia.
Być może nigdy do końca nie będę umiała go zamknąć i odstawić w kąt .........
Tak bardzo chciałabym " wybaczyć " dla samej siebie, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa.
Stale sobie powtarzam że "jestem silna" "dam radę " a tak naprawdę to się poprostu boję ......
Boję się dalej żyć z tak wielkim obciążeniem kłamstw, które niebawem powinny ujrzeć światło dzienne.
Tylko jak mam się przygotować do tego ujawnienia, jaki wybrać moment, żeby nikogo nie urazić ????
Chyba nigdy nie będzie odpowiedniego momentu aby powiedzieć rodzicom,że z troski o nich cały czas coś ukrywałam. Tak bardzo się boję .........

poniedziałek, 26 listopada 2012

Dorosłość ma swoje prawa

        Zdałam sobie sprawę że moja córka jest dorosła i zaczyna robić to co chce. 2 dni temu po raz pierwszy sprzeciwiła się i wyszła z domu, mimo iż kazałam jej zostać.
Wczoraj przeanalizowałam sobie tak na szybko swoje postępowanie wobec rodziców gdy skończyłam 18 lat - no i coż wyszło na to że i ja postępowałam w jej wieku bardzo podobnie.
Niestety "wiek celęcy" ma swoje prawa i chyba każdy musi przez niego przejść sam popełniając błędy młodości.
Jak już wiem że nie można pomóc komuś kto tej pomocy nie chce przyjąć, tak teraz mam nowe motto:
" nie przeżyjesz życia za kogoś z wszelkimi dostępnymi potknięciami "
Całe życie staram się dobrze wypełniać rolę matki ale to jest chyba jedyny egzamin zw życiu, z którego nie można podejśc do poprawki i ja chyba również go oblałam.
Trudno jakoś muszę to przeboleć i żyć dalej, bo zamartwianie się nie prowadzi do polepszenia sytuacji.
Są rzeczy w życiu na które nie mamy żadnego wpływu i poprostu musimy to zaakceptować.
Szkoda tylko że "mały" człowiek uważniej nie słucha "większego".........
Ale taka jest kolej rzeczy że każdy swoje życie musi przeżyć sam , popełniając po drodze błędy, ponosząc
konsekwencje swoich podjętych decyzji.
Za bardzo chciałabym uchronić swoją córkę przed krzywdą ludzką a sama musiłam to przeżyć.


  

sobota, 24 listopada 2012

Smutek i samotność ciągle ze mną .......

 

" W naturze człowieka leży rozsądne myślenie i nielogiczne działanie "
                               /Anatol France/

Jest sobotni wieczór a ja zamiast bawić się
gdzieś lub spędzać miło wieczór w gronie
znajonych siedzę w domu i rozmyślam nad minionym tygodniem.
Coraz bardziej doskwiera mi samotność....... Nie potrafię się do niej przyzwyczaić, mimo że jest
ze mną już długo nie mogę jej zaakceptować. Czuję się fatalnie z tą myślą że resztę życia mogę
spędzić samotnie.
Nie wiem jak długo można tak żyć ...... Ciągła walka o lepsze jutro,o lepszą pracę ,o lepszy byt.
Czasem mam poprostu dość, ciągła gonitwa za czymś lepszym.
Gonię za czymś co ciągle mi ucieka.
W ciągłej pogoni, tracę energię na życie towarzyskie, zamykam się w domu aby nikt ze
znajomych nie zorientował się że coś ze mną nie tak.
Męczy mnie ta ciągła gra, a robię to bo nie potrafię ukryć swoich emocji, które na mojej twarzy
są wyryte jak znak na korze drzewa.
Wszyscy je widzą, każdy kto mnie zna dłużej zaraz pyta:
- co się z Tobą dzieję? masz jakiś problem?
i po co mam wysłuchiwać tych pytań? skoro wiem że i tak nikt nie jest w stanie mi pomóc......
Sama muszę przeżyć własne życie, nikt tego za mnie nie zrobi.
Muszę zakończyć rodział w swoim życiu i stać się innym człowiekiem dla samej siebie.
Nie jest to łatwa sprawa, wymaga ode mnie wiele wyrzeczeń i ciężko mi z tym.
Ciągle uciekam od gonitwy myśli , wspomnień i złych zdarzeń do pracy bo tylko tam potrafię się
wyłączyć i nie myśleć ........... Boże jak bardzo jest mi ciężko, tylko Ty jeden wiesz.
Jestem taka mała wobec moich problemów, które dźwigam w plecaku mojego życia.
Gdybym wreszcie mogła POPROSTU ZAPOMNIEĆ !!!!!!!!!! ALE TO TAK BARDZO
BOLI i nie jest łatwe.
Czasem chciałabym zasnąć i obudzić się w innym miejscu, w innym świecie lub
z amnezją o przeszłości ale wiem że to niemożliwe.
W teorii to ja czasem siebie zaskakuję a w praktyce zawsze nawalam :-(


&&&&&&&&&                                             &&&&&&&&&

                                    &&&&&&&&&&

wtorek, 20 listopada 2012

Zapomnieć ...... tak łatwo powiedzieć ....

"Jesli chcesz o czymś zapomnieć,
oznacza to , że nie możesz przestać
o tym myśleć "
                       / Sylvia Plath /

Bardzo dużo prawdy jest w powyższym cytacie amerykańskiej poetki.
Dlaczego umysł człowieka tak bardzo komplikuje nam czasem życie?
Człowiek chciałby zapomnieć o przykrym wydarzeniu, nie rozpamiętywać złych chwil, nie wracać do przeszłości ..........

a tu jak na złość, nasz umysł ciągle płata figle.
Czy naprawdę mamy aż taką wielką władzę nad naszymi myślami ? czy tylko tak nam się wydaje?
       Często zastanawiam się jak naprawić zło, które sama sobie wyrządziłam?
Jak uporać się raz na zawsze z przeszłością i jej złymi wspomnieniami.
Dlaczego w mojej głowie jest ciągła gonitwa myśli. Nie wiem czy kiedykolwiek
uda mi się uporać z faktem że przegrałam swoje życie.Niestety ale muszę przyznać się
sama przed sobą że nawaliłam na całej linii.
Czasem mam wrażenie jakby wisiała nade mną jakaś klątwa.
Wychodząc z domu tylko ja na drodze napotykam na kłody.
Od długiego czasu mam już tego dość !!!!
Może wybieram niewłaściwą drogę ????
Może kieruję się według niewłaściwych znaków????
Może poprostu muszę dopiero nauczyć się chodzić ????
Jak zacząć znowu od nowa budować swe życie, które do tej pory tylko sama sobie
rujnowałam, wybierać niewłaściwych ludzi na swej drodze?
   Czasem mam już dość, walczyć o coś co w danej chwili wydaje się takie nie osiągalne.
Skąd brać siły ???
Jakich używać argumentów ????
Ileż razy można próbować iść tą samą drogą , skoro nieopodal jest inna, lepsza.....
Tylko że ja na dzień dzisiejszy nie widzę drogowskazu.
Jak ma kierować swym życiem, skoro nie potrafię zapanować nad dręczącymi myślami.
Chciałabym zapomnieć....
przez jeden chociaż dzień nie myśleć, o tym czego nie mogę zmienić.
Ciężka praca przede mną ale pewnie kiedyś, znajdzie się ktoś, kto pozwoli mi zapomnieć
o całej goryczy życia do dnia dzisiejszego.

                              **************                                            *************
                                                                **************
                               

poniedziałek, 5 listopada 2012

Wizyta u Pani doktor

           Byłam dziś u Pani doktor i po dość długiej rozmowie dostałam inne leki.
Ta wizyta była dla mnie dośc wyczerpująca chociaż chyba taki upust emocji był mi potrzebny.
Zawsze gdy opowiadam o swoim problemie to nie moge opanować płaczu, mimo że bardzo się
staram nie potrafię tak poprostu na "sucho" o tym mówić.
Zbyt bolesne jest to dla mnie i chyba wiele jeszcze czasu upłynie zanim będę mogła bez emocji
o tym mówić. A może nigdy to nie nastąpi ????
Kolejna wizyta za miesiąc , a do tego czasu mam jeszcze zadanie domowe do wykonania
no i wiele pracy nad sobą.
Muszę wziąść się w garść i zacząć żyć , normalnie.
Poprostu żyć i cieszyć się z tego co mam w życiu.
Ale na dzień dzisiejszy jest mi to łatwiej powiedzieć niż zrobić.......
W teorii zawsze byłam dobra lub w dawaniu rad innym, tylko sama ze sobą nie umiem
sobie poradzić.
Dzisiejsza wizyta dała mi wiele do przemyślenia.

                      Padam ze zmęczenia .......
                          może jutro będzie lepsze...........
                               każdy powód jest dobry - aby dla niego próbować

niedziela, 4 listopada 2012

Anhedonia jest wciąz ze mną ....

        Nie potrafię tego inaczej nazwać co przeżywam od ponad 5 miesięcy.
Anhedonia stała się moją najlepszą przyjaciólką ...... jest ze mną stale......
Żyję jak w zamkniętej klatce z której wylatuję tylko do pracy i znowu do niej wracam.
Jedynie praca pozwala mi na ucieczkę od męczących myśli.
Nawet mój urlop stał się dla mnie męczący już 3 dnia.
Zdałam sobie sprawę że ja nie potrafię odpoczywać....
Jak mam poprostu zrelaksować się aby poczuć się lepiej, nic mnie nie cieszy, nie bawi.
Są dni kiedy przed wyjściem mówię do siebie w lustrze: "dziś bedzie inaczej, lepiej,
dam radę i po powrocie do domu zajmę się czymś tylko dla siebie, dla przyjemności"
- i co?
wracam z pracy, zjadam obiado-kolację i zwyczajnie chowam się pod kołdrę
aby przyspać męczące myśli.
Kiedy się to skończy?????
Jak długo będę żyła w takim amoku???
Męcząca sprawa i coraz częściej myślę o tym że sama sobie nie poradzę.
Mimo iż nadal biorę leki powinnam chyba systematycznie chodzić na indywidualne
rozmowy z psychologiem. Co tydzień spotykamy się na terapii grupowej ale jednak
to nie to samo,co przepracowanie problemu indywidualnie w cztery oczy.
Muszę się otrząsnąć z takiego życia, bo popadnę w jakąs paranoję.
Unikam spotkań z przyjaciółmi, ciągle siedzę w domu, jakbym się czegoś bała wychodząc na zewnątrz.
Sama chyba sobie z tym nie poradzę .....
Jutro mam wizytę u lekarza, więc może zmiana leków ????? zobaczymy .....

          Jednak wolę sama wybierać sobie przyjaciół ......

piątek, 26 października 2012

No i już po urlopie ......

 
        Tydzień urlopu zleciał tak szybko że nawet się nie obejrzałam a tu za 2 dni
znowu czas do pracy iść.
Mimo że był to tylko tydzień ale warto było skorzystać z wyjazdu do rodziny na wieś.
Musiałam odpocząć po ostatnich przeżyciach.
Urlop okazał się super ucieczką choć na trochę od przytłaczającej codzienności.
Nie chcę jeszcze wracać do obowiązków więc dziś sobie dam fory a do intensywnej
pracy nad sobą zabiorę sie od jutra.

         




                                                                    

wtorek, 16 października 2012

Bezsilność ........beznadziejne uczucie.......

        czy to zdanie jest prawdziwe????
- nie wiem, wogóle się nad tym nie zastanawiałam.
Wiem natomiast że "bezsilność" to paskune uczucie.
Nikt z ludzi nie lubi być bezsilny wobec sytuacji,
na którą nie ma żadnego wpływu.
Dziś na terapii dowiedziałam się kilku ważnych spostrzeżeń na temat sposobu "zaakceptowania
bezsilności" ,tylko nie wiem kiedy ja będę w stanie
powiedzieć głośno przed samą sobą że:
" - jest oki, bo tak musiało poprostu być"
Nie wiem ile jeszcze piasku w mojej klepsydrze musi przelecieć abym mogła przyznać się że całkowicie pogodziłam się z obecną sytuacją i nie
zamierzam jej zmieniać bo poprostu nie chcę. Nie mogę inaczej postąpić, nie potrafię nic i nikogo zmienić
więc po co tkwić w tej beznadziejnej klatce bez wyjścia ?
Czas się zastanowić nad dalszym życiem ..... 
czy warto wiecznie rozdrapywać bolące rany?
czy jest sens analizowanie własnego postępowania, czynów, wypowiedzianych słów .....
dlaczego ........
po co .....
w jakim celu .....
jak długo jeszcze będę tkwiła w tym "gównianym" uczuciu ????????
Mam już tego serdecznie dość !!!!!!!

                                  Ja poprostu chcę się uwolnić  .....

                                     nauczyć się znowu żyć samej ....

piątek, 5 października 2012

To tak bardzo boli .......

To tak bardzo boli ..............

Czuję się jak w sentencji obok .....
zła, rozgoryczona, wściekła, zawiedziona, zraniona,mam żal do niego i do siebie, że w porę nie zauważyłam co się dzieje.
Czy mogłam to zauważyć ???? Może wcale nie chciałam
tego widzieć, że żyję z osobą "chorą", która na codzień
zakłada maskę abym się nie domyśliła.
Dlaczego tak bardzo boli ???
być może dlatego że jeszcze nigdy w życiu, nikt tak
bardzo mnie nie skrzywdził, posługując się do tego
moją córką.
Jaki miał w tym cel?
........ upokorzyć mnie?
........ ukarać ?
Czym sobie zasłużyłam na takie potraktowanie?
Cały czas te i inne podobne pytania zaprzątają moją głowę. Nie wiem jak mam dalej żyć że świadomością tak wielkiej krzywdy od człowieka, którego
kochałam i który zajął ważne miejsce w życiu moich dzieci.
Czy można przez wiele lat ukrywać swoje prawdziwe oblicze ?
Jak mogłam przeżyć 12 lat z człowiekiem, który okazał się nie wart ani jednego dnia aby
być ze mną   ........

niedziela, 30 września 2012

Pisać ????? po co??? dla kogo ???

      Sama już nie wiem co jest dla mnie lepsze.............
pisanie bloga czy wręcz omijanie go , jak bolącą ranę. Jak do tej pory nic na lepsze u mnie się nie zmieniło.
Staram się jak mogę, udźwignąć ciężar "tej okrutnej prawdy" , szukam odpowiedzi, czytam poradniki i ciągle myślę, analizuję: "cóż takiego uczynilam .......??"
Muszę coś z tym zrobić,bo mam dość takiego życia.
Duszę się jak w puszce
Może znajdzie się ktoś od kogo dostanę wreszcie "kopa" na kolejną drogę życia, bo mam jeszcze sporo
do zrobienia.Tak bardzo potrzebuję tego aby ktoś mną potrząsnął i pokazał że warto..........
że nie wszystko jest tylko białe lub czarne.

środa, 18 lipca 2012

Czas mija i jakoś nie leczy ......

       Nie wiem co się ze mną dzieje ??? od kilku tygodni nie mogę dojść do siebie.
Mimo że chodzę co tydzień na grupę wsparcia i staram się zrozumieć to co się wydarzyło to jednak nie potrafię tego ogarnąć..........
W teorii jestem dobra bo wiem że "to musi boleć" że " stratę ważnej dla nas osoby trzeba przeżyć jak żałobę" ale w praktyce jest gorzej to znieść.
Nie mogę zrozumieć jak druga " kochająca" podobno nas osoba, potrafi tak bardzo manipulować ludzmi i wykorzystywać ich dla swoich korzyści.
Dlaczego to właśnie mnie spotkało ??????????
NIE POTRAFIĘ SIĘ Z TYM POGODZIĆ !!!!!!!!!!
Codziennie w mojej głowie mam gonitwę myśli: dlaczego?, czemu? po co? co takiego zrobiłam żle? itp.
Wiem i zdaję sobie sprawę że te natrętne myśli tylko mnie dołują i nie pozwalają normalnie funkcjonować ale nie mam takiej władzy aby zapanować nad nimi.
Nie mam ochoty na nic, straciłam chęć do życia, zabawy, żartów, wszystko robię na siłę - " -bo muszę"
Idę do pracy, wracam, robię obiad, pranie jak trzeba albo poprostu scielę sobie łóżko i kładę się szybko spać aby poprostu nie myśleć............ Jak długo tak można żyć ?????
     Wiecie jak się czuję ??? jak dmuchany materac, z którego ktoś wyciąnął korek ....... i powoli schodzi powietrze.
Od dłuższego czasu nie piszę systematycznie bloga, bo pewnie myślałam że mijając ten problem szerokim łukiem "on zniknie" lub sam się rozwiąże a to przecież nieprawda.
Taki kawał życia zmarnowałam ...............
Dlaczego ????? jak ????? po co ????? czemu ?????

Do jasnej cho.........  czy kiedyś, ktoś mi odpowie na te pytania ?

niedziela, 17 czerwca 2012

Wszystko się dzieje po coś ........

          Tak jak w tytule posta podobno: "wszystko się dzieje po coś ..... a nie dlaczego ? "
Nie było mnie tu jakieś 3 tygodnie, bo musiałam lub chciałam poukładać sobie ostatnie przerażające zdarzenie w moim życiu. Po szoku jaki przeżyłam do dziś nie mogę dość do siebie.
Od 2 tygodni chodzę na grupę wsparcia, aby zrozumieć model postępowania osoby która przez wiele lat manipulowała mną i moją córką.
Chciałabym zrozumieć "dlaczego to właśnie mnie spotkało?" a po spotkaniu z psychologiem dowiedziałam się iż powinnam zastanowić się " po co to się stało ?" jakoś sama dojśc do tego nie potrafię.
Już było dobrze...... spokojny tok życia, nowa spokojniejsza praca a tu nagle jak grom z jasnego nieba taka wiadomość.
Boże jak drugi człowiek tak może nienawidzieć aby tak bardzo krzywdzić ???????
Dlaczego ..........
czym sobie na to zasłużyłam ? ...........
co takiego złego uczyniłam ? ...........
Mam wiele takich pytań i zapewne długo nikt mi na nie nie odpowie.



Podobno schronieniem dla człowieka jest drugi człowiek ............. tylko dlaczego ja ciągle trafiam na tego niewłaściwego.
Bardzo intryguje mnie to " po coś..............."


" Boże , daj mi tę łaskę
abym przyjął to
czego nie mogę zmienić
daj odwagę abym zmieniał to
co zmienić mogę
i mądrość bym odróżniał
jedno od drugiego "

środa, 9 maja 2012

Akceptacja w nowej pracy polepsza nastrój :-)

Dziś minął mój 5 dzień w nowej pracy. Jestem coraz bardziej optymistycznie nastawiona, że być może podjęłam właściwą decyzję uwalniając się z poprzedniego zakładu pracy.
Całkowita odmiana o jakieś 360 stopni. Atmosfera zajefajna, koleżanki bardzo miło mnie przyjęły i mam nadzieję że nienawalę bo jestem zatrudniona na tym stanowisku z polecenia.
Dlatego tym bardziej muszę się starać i udowodnić że moja osoba była warta takiego polecenia.
Nie mogę dać plamy. Muszę dać radę bo warto czasem pokazać swoje najlepsze oblicze, jeżeli jest ktoś kto we mnie zawierzył. Dziś bardzo dużo się znowu nauczyłam, jak to w nowej pracy, trzeba poznać warunki współpracy. nowy program sprzedażowy, nowe obowiązki. Należę do osób lubiących się uczyć , rozzwijać się i odkrywać nowe rzeczy w życiu. Nigdy nie wiadomo kiedy ta zdobyta wiedza zacznie przynosić owoce, ale zawsze warto ją zdobywać.Teraz nie mam i tak już odwrotu więc muszę myśleć pozytywnie.
Taki wytoczyłam sobie cel i zamierzam zrobić wszystko aby do niego dotrzeć.
Może być ciężko, bo wiele jeszcze przede mną ale każdy kiedyś zmieniał pracę
czy nawet branżę i jakoś dał radę, więc dlaczego mnie miałoby się nie udać ?????
Mam takie same szanse jak inni ludzie.
Jestem dobra w tym co robię.
Moja wartośc jako człowieka dziś wzrosła o kilka stopni w górę.

Ciekawe jak długo utrzyma się w mojej głowie to pozytywne myślenie ????
Bardzo lubię się tak czuć ......
Brakowało mi tego od bardzo dawna .....
Ciągle szukam punktu zaczepienia aby wreszcie moja wartość we własnych oczach wzrosła.
Coś czuję że za bardzo się dziś cieszę z postępów i abym szybko nie spadła w dół ...........

Pożyjemy ....... zobaczymy .........
Dziś jest dobrze :-)

sobota, 5 maja 2012

Nowa praca ...... co mnie czeka ?

              Mam już 2 dni za sobą w nowej pracy.
Zostałam bardzo sympatycznie przyjęta przez nowe koleżanki.
Jak każdy tak i ja muszę teraz pokazać że się nadaje na stanowisko, które będę zajmowała.
Praca w dużej hurtowni z akcesoriami meblowymi to nie taka prosta sprawa jak w zwykłym sklepie
spożywczym. Bardzo szeroki asortyment towarowy, z którym muszę się zapoznać i pewnie trochę czasu upłynie aż się tam na dobre zadomowię.
Zawsze mam ten sam problem gdy podejmę decyzję o jakieś zmianie w moim życiu to później go analizuję
czy zrobiłam dobrze czy źle ? Teraz też od kilku dni mam mętlik w głowie,nurtujące mnie myśli, czy sobie poradzę?, czy nie nawalę?
Prowadziłam przez 6 lat własną działalność o takim profilu i dlatego moje CV zostało wzięte pod uwagę,
bo właściciel hurtowni nie chciał osoby bez doświadczenia tylko kogoś kto pracował już z podobnym
asortymentem.
Zgodziłam się na tą propozycję i nawet miałam dość sporo czasu na przemyślenia bo aż 2 miesiące, czy
chcę pracować w tej hurtowni.
Poprzedni zakład pracy kojarzy mi się bardzo źle i atmosfera była w nim tak męcząca że postanowiłam się
zwolnić. Myślę że podjęłam właściwą decyzję ale to moje analizowanie wpędza mnie w przygnębienie.
Właściwie po co ja to robię ? skoro klamka już zapadła ?
Nie wiem ........ ale tak już mam w życiu i nie potrafię tego zmienić.
Każdy człowiek dokonujący zmian w swoim życiu ma nadzieję że zmienia je tylko na lepsze, bo na gorsze nie byłoby sensu..........
Tak trzymaj ..........
Dasz radę ..........
Wierzę w siebie ..........
Musi być lepiej ...........

Sama siebie staram się podtrzymywać na duchu i utwierdzać w przekonaniu że dobrze zrobiłam.
Powtarzam sobie powyższe slogany, które mają mnie utwierdzić w przekonaniu że jest i będzie dobrze.
Mam również oparcie w córce i moich rodzichach, oni bardzo cieszą się ze zmiany pracy, bo widzieli jak męczę sie w poprzedniej.

No cóż życie toczy się dalej, trzeba brnąć do przodu, nawet po kłodach.
Chciałabym móc wszystko zmienić aby wreszcie poczuć się lepiej.
Życie zawodowe to jedno a prywatne to druga sprawa i w tym temacie mam więcej do zmiany.
Czas najwyższy byłby zakończyć pewien rozdział w życiu, który przysparza mi obecnie wiele
węwnętrznego bólu.
Z czym nie mogę się pogodzić ???
Z odejściem bliskiej osoby, noszę w sobie wielki żal do niego i nie potrafię zapomnieć ........
Nie wiem ile jeszcze czasu upłynie zanim na nowo zacznę żyć ????
Nie wiem czy chcę kolejny raz próbować ......
Tak bardzo mie to męczy ..........
Czasem mam ochotę zasnąć i obudzić się w przeszłości jakieś 7 lat do tyłu
żeby się tak dało.......... cóż ja bym za to oddała
mogłabym naprawić to co zepsułam lub zepsuliśmy razem
Muszę pogodzić się z faktem że czasu jeszcze nikomu nie dało się cofnąć.
lecz ten temat może na inny post się nadaje więc go skończę bo zaczynam się rozklejać.

wtorek, 1 maja 2012

Coś się kończy a coś zaczyna ...... taka kolej w życiu

        Wczoraj byłam ostatni dzień w obecnej pracy.
Uf................ kamień z serca mi spadł po tej dniówce, wreszcie odeszłam z tego sklepu.
Nawet nie spodziewałam się że tak mile zostanę pożegnan przez całą załogę.
Dostałam od dziewczyn pięknego kwiatka w doniczce i tyle słów podziękowań i otuchy,.
Było mi bardzo miło że tak podeszły do mojego odejścia.
Zawsze miło jest usłyszeć słowa pochwały, że fajnie się ze mną pracowało i szkoda że odchodzę.
             Męczyłam się w nim o 7 miesięcy za długo. Ale niestey tak długo w dzisiejszych
czasach szuka się pracy.
Od jutra idę do nowej pracy, lepsze warunki i może wreszcie poczuję się dobrze w tym co robię.
Boję się tego nowego wyzwania..........
Co to będzie ?
Nowa szefowa .......... nowe koleżanki........... nowe miejsce, w którym trzeba się odnaleść .......
Nie wiem co mnie znowu czeka, poznawanie nowych pracowników, systemu pracy......
Ciągle jakieś nowości na mojej drodze życiowej. Jak już przyzwyczaję się do pracy i koleżanek to
nagle coś zmieniam.
Ale tak chyba trzeba w życiu robić, iść do przodu i ciągle się rozwijać, bo jak się stoi w miejscu to
szkoda życia.
Całe moje życie jest jak na wariackich papiereach i często działam spontanicznie
ale czy to zdrowo tak ?
Nie wiem .............. czy dobrze robię ???? -  też nie wiem .........
Dopiero za kilka dni być może znajdę odpowiedź na moje pytania.
A dziś cieszę się z tej decyzji :-)
Jestem taka radosna od kilku dni i mam nadzieję że moja radość nie zgaśnie tak szybko.

 COŚ SIĘ SKOŃCZYŁO A COŚ NOWEGO ZACZĘŁO - TAKA KOLEJ W ŻYCIU ........

środa, 25 kwietnia 2012

Entuzjazm

Dzisiejszego dnia rozpiera mnie optymistyczny entuzjazm. Takiego zapału do pracy jaki miałam dziś dawno nie pamiętam. A dlaczego ..... ????? Otóż dlatego iż w dniu dzisiejszym przyszła do pracy nowa dziewczyna i zostałam poinformowana że bedzie pracowała zamiast mnie ,czyli na moim miejscu po zakończeniu mojej dotychczasowej umowy czyli za 5 dni.
Moim zadaniem było dziś nauczenie i przekazanie nowej dziewczynie obowiązków i czynności jakie będzie musiała wykonywać gdy mnie już w tej pracy nie będzie.
Bardzo miłe uczucie........

C.D.N.     ........................

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Dzień radosny .......

              Miałam dziś bardzo udany dzień od wielu miesięcy.
Byłam dziś na rozmowie odnośnie nowej pracy, której szukam już kilka miesięcy.
Rozmowa przebiegła bardzo pozytywnie, propozycja złożona przez Panią Prezes odnośnie warunków płacy i pracy jest o niebo lepsza niż mam obecnie.
Więc nad czym się tu zastanawiać ???? Miałam już czas na przemyślenia od zeszłego piątku, kiedy to zadzwoniła do mnie Pani Prezes aby nasze spotkanie przełożyć z powodu jej choroby.
W życiu trzeba czasem ryzykować i podejmować decyzje, które wywracają nasz tok życia do góry nogami.Jestem dorosła i nikt za mnie życia nie przeżyje, muszę sama walczyć o lepsze jutro dla mnie i córki.Tak bardzo kocham moja córkę że chciałabym dać jej więcej niż mogę w tej chwili.
Ona jest chyba bardziej pokrzywdzona przez życie niż ja.
Wiem że pieniądze nie wynagrodzą jej tego z czego ja ją "okradłam" z biologicznego ojca i z życia w ciągłym narzekaniu że nas na cos nie stać. Tak bardzo chciałabym zmienić swoją sytuację życiową aby w przyszłości córka mogła powiedzieć każdemu że na swoją mamę może liczyć.
Każdy poważny krok w moim życiu był dla mnie ważną i trudną lekcją przeżycia.
Być może teraz się uda. Musi się udać !!!!!! Bo z takim podejściem zamierzam walczyć z przeciwnościami losu. Chyba już dość miałam kłod do przekroczenia.
Upadałam i wstawałam a teraz nie mam zamiaru się znowu przewrócić,muszę to zrobić dla siebie i dla niej.Na dzień dzisiejszy tak właśnie myślę i taki cel sobie postawiłam.
Choć bywają chwile zwątpienia, ale musze je prędko przeganiać z mojej głowy.
Muszę być silna, bo mam dośc siebie słabej, zapłakanej, załamanej takiej siebie nie znoszę !!!!!
Aby nie zepsuć sobie pogodnego nastroju zakończę na tym moje wywody.
Jeszcze tylko 7 dni pracy w obecnym zakładzie i WITAJ NOWA POSADO :-)

piątek, 20 kwietnia 2012

Wybaczanie - nie taka prosta sprawa

       "Większość z nas gnębią wszelkiego rodzaju złe uczucia a zwłaszcza: gniew, lęk,
zwątpienie, zazdrość,żal, niecierpliwość, nietolerancja i zawiść.
Zazwyczaj te negatywne emocje pojawiają się w najbardziej mniej oczekiwanym
momentach i sprawiają że zachowujemy się w sposób, którego później będziemy żałować.
Negatywne uczucia to emocje i reakcje, których można się oduczyć.
Nie jest to łatwe ale najbadziej sprawdzona metoda aby się ich oduczyć jest metoda wybaczania."
Te słowa są zawarte w książce Brayana Tracy "Maksimum osiągnięć"
        Jakże te słowa mają odbicie w rzeczywistości i życiu każdego człowieka.
Aby móc wyzwolić się z tych negatywnych uczuć trzeba umieć wybaczać ludziom,
abyśmy my sami poczuli się lepiej.
Nigdy nie przypuszczałam iż, wybaczenie komukolwiek złych rzeczy uwolni mnie od podminowanego życia.
Wybaczenie to czyn w 100% egoistyczny nie ma nic wspólnego z dana osobą dotyczy
wyłącznie Twojego spokoju ducha.
Od kilku dni słucham kilka razy w ciągu tygodnia tych słów i zastanawiam się na ile
są prawdziwe?
Chciałabym spróbować wybaczyć kilku osobom, lecz nie wiem jak się do tego zabrać.
Tak łatwo jest powiedzieć: wybacz komuś ....... gdy on uczynił tyle złych rzeczy mnie.
Jak to zrobić, kiedy głęboko we wnętrzu siedzi uraza do danej osoby i uwiera nas jak drzazga?
     Być może nie jestem jeszcze na to gotowa????
Jak wybaczyć ??? skoro to tak boli ???
Czy można się nauczyć wybaczania ??? pewnie tak, ale jeszcze nie wiem jak.
Tak bardzo chciałabym wybaczyć i zapomnieć choć to dwie rózne rzeczy.
Może wybaczyć uda mi się kiedyś ale chyba nigdy nie zapomnę,bo rany mimo że są
już zagojone co jakoś czas krwawią.
  Bardzo dobra metodą jest napisanie listu do osoby, której chcemy wybaczyć wszystkie
krzywdy, jakich doznaliśmy.
Muszę zacząć od postanowienia że chcę zamknąć pewnien rodział w moim życiu
 i wtedy dopiero mogę napisać taki list.
      Na dzień dzisiejszy jeszcze jestem zbyt słaba na taką metodę.
Mimo codziennej walki o lepszą "ja" jeszcze nie czuję się na tyle silna aby powiedzieć:
"żegnaj, życzę Ci wszystkiego najlepszego w życiu" bo wciąż gdzieś głęboko mam taką
malutką nadzieję że być może wszytko można jeszcze naprawić ?
Dlaczego tak jest że inni potrafią rozstać się w zgodzie lub nawet w atmosferze bojowej
a my zostaliśmy jakby zawieszeni w próżni.
Żadne z nas nie powiedziało że to już koniec, brak komunikacji między
kochającymi się ludzmi bardzo wiele w życiu burzy.
A może łatwiej byłoby się pokłócić aby się na zawsze rozstać ?
Ciągle krążą po mojej głowie takie pytania i wątpliwości.
Zdaję sobie sprawę że nikt mi na nie nie odpowie i nikt za mnie życia nie przeżyje.
Tak bym chciała skończyć to co tak mnie męczy ...............
Boli......
Rani ......
Rozrywa od środka ......
Tłumi mój uśmiech .......
Poprostu jest nie do zniesienia ............




*************                                                                       **************
                                               *****************

środa, 18 kwietnia 2012

Jeden sms ale tyle radości wniósł :-)

Tak jak w tytule tylko skrótowo napiszę.
Dostałam dziś wiadomość iż propozycja pracy, o która się staram jest nadal aktualna od maja.
Tak bardzo się ucieszyłam że nawet dzis do pracy mam ochotę iść bo wiem że zostało mi jeszcze tylko kilka dni kwietnia do przepracowania.
W piątek 20.04 mam złosić się na rozmowę, w celu ustalenia warunków.
Więc do piątku ..................
Radość to super uczucie, mobilizuje człowieka do działania :-)
Teraz idę popracować .......

niedziela, 15 kwietnia 2012

Czasem trzeba poszaleć .......

       Z zabawy wróciłyśmy około 24.00 bawiłyśmy się świetnie.
Właśnie tego było mi potrzeba od dłuższego czasu.
Szaleństwa..............żartów ............. poprostu super zabawy na parkiecie.
Jak przyjechałyśmy to cała sala już była przepełniona po brzegi ale co to dla nas
za przeszkoda, żadna bo na wyskoki na parkiecie zawsze znajdzie się jeszcze jakieś
miejsce.
Mamy z koleżanka takie szczęście że tylko pierwsze dwa utwory bawimy się same w kółku
a potem to nie możemy się opędzić od chętnych.
Może trochę pyszałkowato zabrzmiało ale tak jest zawsze.
Humor dopisywał mi jakieś 2 godziny a później coś we mnie pękło.......
Nagle myślami odleciałam daleko stąd, podziękowałam partnerowi za taniec w połowie
piosenki, mówiąc że boli mnie noga i muszę iść uśiąść.
Siedział że mną przez chwilę i próbował mnie rozbawić ale powiedziałam że szkoda jego czasu, niech idzie się bawić bo ja naprawdę mam dość i chcę być sama.
Poszedł......... uf co za ulga. Dlaczego facetowi trzeba mówić DRUKOWANYMI LITERAMI aby zrozumiał że nie jest mile widziany, czy oni maja mniej zwojów myślowych niż my kobiety?
chyba tak bo inaczej dawno dał by mi spokój.
Nie wiem dlaczego i skąd ten nagły spadek nastroju ......... Chciałam tylko siedzieć i popatrzeć
na ludzi bawiących się na parkiecie.
Dawno nie zdarzyło się tak na żadnej imprezie, abym w srodku zabawy straciła zapał i ochotę na cokolwiek.
Być może to wina mojej depresji ??? nie wiem ale nie mogłam pokonać tej zmiany nastroju.

Moja koleżanka za to bawiła się wyśmienicie, może dlatego że wypiła ze 2 piwa, tak się rozkręciła?
Nie chciałam jej psuć udanej zabawy i przesiedziałam kilka utworów aby ona mogła się wytańczyć.
W sumie mogę powiedzieć że miło spędziłam wieczór i zapewne zamierzamy to powtórzyć za 2 tygodnie w większej grupce znajomych.


sobota, 14 kwietnia 2012

Spontan - najlepszy lek na poprawę nastroju

Jakąś godzinę temu zadzwoniła koleżanka:
- Beti co robisz ? może poszłybyśmy gdzieś poszaleć dziś wieczorem?
- czemu nie ........ :-)
no i w taki sposób mam już zajęty wieczór, wybieram się z kumpelkami na zabawę.
Najlepsze co mogło mnie spotkać w tych ostatnich ciężkich dniach to dzisiejszy
spontaniczny wypad na tańce .......
Cieszę się że idziemy a jak będzie to się okaże, ale w domu nie ma co się kisić.
Szkoda życia na narzekania i smęty, czas jakoś wyjśc do ludzi.
Życie przelatuje mi przez palce, więc trzeba korzystać z okazji, że mam dziś jako
taki dzień i poprostu poszaleć .....................
           A może będzie ciekawie ?

czwartek, 12 kwietnia 2012

Życiowe puzzle

         Takich dni w zyciu bym tylko chciała, spokojnych, bez nerwów, bez stresu, bo i po co ?
po co marnować własne nerwy i złościć się na sytuację, której i tak nie możemy zmienić ?
Kilka miesięcy temu znalazłam sobie takie motto, które staram się powtarzać codziennie:
              " Boże daj mi tę łaskę , bym przyjął to czego nie mogę zmienić
                daj odwagę, bym zmieniał to co zmienić mogę
                i mądrość bym odróżniał jedno od drugiego ......... "

Dzisiejszy dzień w pracy jakoś zleciał bez większych problemów.
Cały czas kręci się w mojej głowie myśł że ukrywam przed dziewczynami w pracy swoje
problemy, że nie wiedzą o mnie całej prawdy, o epizodzie z oddziałem dziennym w moim życiu.
Nie wiem czy to jest fer ..... tak traktować koleżanki z pracy, z którymi jestem codziennie od
ponadpół roku? Dlaczego nie powiedziałam im? bo się bałam, że i tak nie zrozumieją
dlaczego chodzę do psychiatry bo jednak pozostał stereotyp że do psychiatry chodzą
"wariaci" a nie ludzie z problemami.
Bałam się odrzucenia na samym początku a jednak troche czasu pracowałam
aby zdobyć sobie ich zaufanie.
Moja umowa dobiega końca ostatniego kwietnia i ciagle myślę nad tym czy warto się
przyznać i powiedzieć w pracy o moim epizodzie w życiu? czy zostanę zrozumiana?
czy będa chciały pracować z osoba która ma "problemy z głową "?
Cały czas tak bardzo próbuję ukryć moja depresję pod maską, mimo że wiele razy moje
lęki wygrywały ze mną w pracy starałam się aby żadna z dziewczyn się nie domyśliła.
Sama nie wiem czy dostanę kolejna umowę o pracę, czy wogóle chcę pracować w tej firmie?
Od dłuższego czasu i tak szukam innej pracy i być może na koniec kwietnia coś się wyjaśni
w sprawie jednej propozycji.
          Aby nie zapeszać nic juz na ten temat nie powiem ....... ciiiiiichchchchoooooo sza..........
To co zaskakuje mnie najbardziej w chorobie to jej styl, każdego dnia w innej formie,
raz człowieka paralizuje, dołuje i odbiera chęć do życia a kolejnego dnia nawet ma się humor
i jakoś dzień miło upływa.
Takie hustawki nastrojów są tak męczące że wolałabym ich nie doświadczać.
Ale jak to bywa w chorobie jakiejkolwiek - objawów sie nie wybiera.
W taki dzień jak dziś czuje się silna, odporna na wszelki ataki z jej strony i nawet wierzę
że uda mi się z pomocą leków i terapii dość do siebie.
Chcę być taka jek kiedyś "dziewczyna z jajem" tak mnie nazywali znajomi, na każdej imprezie
mimo że nie piłam alkoholu potrafiłam się znakomicie bawić, żartować, śmiać a teraz coś
mnie blokuje.............. Nie umiem śmiać się bez powodu, wogóle raczej rzadko się smieję.
Raczej jestem wystraszona, rzadko potrafię walczyć o swoje, tłumię w sobie emocje,
nie umiem zaufać szybko ludziom, którzy tylko czychają i sprawdzają na ile sobie moga
pozwolić względem mojej osoby.
Dlatego staram sie ciągle walczyć i pracować nad sobą by to zmienić.
      Bo w zyciu trzeba mieć cel i stnowczo dążyc do niego.
A słowa — Eleonory Roosevelt:

          "Nikt nie ma prawa traktować Cię tak
            byś poczuł się gorszy bez Twojego przyzwolenia"

bardzo zakorzeniły się w ostatnich dniach w mojej głowie.
Nie powolę na to aby ktokolwiek w pracy czy w życiu codziennych traktował
mnie jak zło konieczne, bez szacunku i z pogardą .
Znam swoją wartość jako człowieka, wiem na ile mnie w życiu stać i co potrafię
i nigdy nie pozwolę mieszać sie z błotem.
        " Kto szanuje drugiego człowieka , szanuje równiez siebie"
Dziś czuję się tak  jakbym opracowała plan bitwy, do którego teraz wystarczy tylko
się zastosować, ale czy będzie to takie proste? i czy ona pozwoli mi na takie
samopoczucie dłużej niż kilka dni?
Kto to wie? co będzie jutro, pojutrze, za tydzień?
Ja sama nie potrafię przewidzieć co bedzie za godzinę a co dopiero za kilka godzin.
Nie jestem wróżką a nawet chyba bym nie chciała nią być, bo życie byłoby nieciekawe
tak wiedząc co mnie w nim czeka.
Cała radość życia tkwi w szczegółach i tego się trzymam.
Każdego dnia odkrywam kolejny kawałek puzzla, który pasuje do mojej życiowej układanki.
Sa takie kawałki, których długi czas nie potrafię znaleźć i dlatego mój obrazek życia
nie jest i chyba długo nie bedzie gotowy .............



^^^^^^^^^^^^                                                                      ^^^^^^^^^^^^^
                                            ^^^^^^^^^^^^^^^






wtorek, 10 kwietnia 2012

Pracowity dzień

        Mam dużo lepsze samopoczucie niż wczoraj.
Dla mnie dzień powszedni wypełniony pracą jest jak tabletka od bólu.
Może to sie wydać dziwne ale będąc w pracy nawet nie mam czasu pomyśleć
o przykrych rzeczach, o złych wspomnieniach.
Człowiek idzie do pracy aby wykonywać swoje obowiązki i myśleć nad tym co robi.
Umysł jest zajęty skupieniem uwagi na czynnościach wykonywanych.
Dobrze że w pracy nie nawala bo wtedy mogłoby być krucho.
      Na dziś chyba tyle co chciałam zakomunikować - czuję się lepiej w dni gdy pracuję
choć fizycznie bywam zmęczona ale wolę takie uczucie niż zmęczenie bezczynnością.

      Czas na sen ........
                                   jutro znowu dzień i praca ........



      *******                                                              *******

                                             ********

                                                                  

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Depresja ma władzę nade mną .......

         Jak dobrze że te świeta sie już kończą ..............
Cały poprzedni tydzień pracując czekałam na te dni bo są wolne od pracy, bo miałam chęć już odpocząć.
Nie sądziłam jednak że właśnie 2 dzień świąt spędzę w łóżku, leżąc i zastanawiając się nad soba.
Dobrze  że mam jeszcze córkę w domu, która często mi pomaga w trudnych chwilach.
Jej chyba najbardziej mi żal, bo sprawiam jej przykrość swoja niemocą ......................
jest mi wstyd i znowu to robię - obwiniam siebie za to że nie potrafię wygrać bitwy z chorobą
ale niestety ona chyba jest silniejsza ode mnie .......
Teraz sobie powtarzam że to tylko jedna z wielu przegranych bitew a gdzie tam jeszcze do końca wojny ?
         Człowiek zdołowany nie ma woli walki, coś odbiera mu ta chęć wygranej.
Nie lubie sie tak czuć, rozklejam się i nie potrafie nad tym zapanować.
Nigdy nie sądziłam że będę walczyć z "czymś co siedzi w mojej głowie" a jednak
muszę przyznać że przeciwnik jest dużo silniejszy ode mnie.
Walcząc z człowiekiem dałabym radę zapewne, tak czuję ale nie z "jakąś duchową siłą"
zreszta nie wiem jak to nazwać .....

Nie lubię się tak paskudnie czuć.
Nie chcę więcej mieć takich ponurych dni
Ja chcę wrócić do takiej jak byłam kiedyś " radosna, usmiechnięta, zawsze pomocna
innym a teraz co sie ze mną dzieje????
sama potrzebuję pomocy .......... ale osoby, którą chyba jeszcze kocham nie ma przy mnie,
tak poprostu odszedł ........... w trudnych chwilach mnie zostawił, więc chyba to nie była
miłośc z jego strony?
Jak można komuś mówić że sie go kocha i zostawić z dnia na dzień ?????
nie potrafię tego zrozumieć???
dlaczego? za co? co takiego złego zrobiłam, że zycie mi kłody rzuca ?
Być może tak miało być, wszystko czasem sie kończy i wypala...........
Te pytania bez odpowiedzi chyba będa mnie nachodzić całe życie.
         Dziś czuję się taka wyczerpana tym dniem, pokonana w bitwie bo ta wojna
będzie jeszcze sporo czasu trwała, może i całe życie ???? z przerwami ........


                                                     *******

                                                                    *******
                                                                                 
                                                                                      *******

Wielkanocny wieczór - smutny i ponury

Cały dzień jakoś zleciał z dobrą miną do złej gry.
Ale jak przyszedł wieczór to w końcu się rokleiłam. Jestem wściekła, zła tylko ciągle nie rozumiem dlaczego na siebie ????? 
Dlaczego tą złość za niepowodzenia w życiu przelewam na siebie?
Bo tak łatwiej? nie wiem............. ale nie nawidzę być ofiarą.
Święta to dzień, kiedy nie idę do pracy i wówczas mam więcej czasu na rozmyślania.
Mimo że człowiek podobno powinien panować nad swoimi myślami to ja jednak nie potrafię.
Wiem że dużo pracy mnie czeka nad sobą.
Dziś byliśmy odwiedzić babcię mojego byłego faceta a do niego nawet córka nie chciała zajrzeć, powiedziała mi że ona z "tatą" nie będzie już utrzymywała kontaktu.
Teraz dopiero domyślam się jak bardzo córka musi przeżywać nasze rozstanie, jak bardzo boli ja to wieczne czekanie aż tata odpisze na sms-a, aż będzie miał czas zadzwonić, pogadać...............
Ale on wiecznie nie ma czasu...... dla nas go nie ma  ................ i chyba część naszego związku tak wyglądała że żebrałyśmy o jego wolny czas aby był z nami.
Dorosły facet a zachowuje się jak gówniarz, ciagle ucieka od odpowiedzialności, bo tak łatwiej.......... wyprowadzka 14 miesięcy temu też była "tylko na razie" i tak już zostało.
Zyć wygodnie każdy lubi a facet szczególnie, po co ratować związek skoro u mamy fajnie się mieszka, jest ugotowane, wyprane, posprzątane, o kasę się nie czepia tak jak żona więc po co wracać, wygodnictwo chyba też uzależnia .....................
Kiedyś ktos mądrzejszy musiał powiedzieć: "dość" tylko dlaczego musiała to być moja córka ???

****            ****            *****

Trudno jest żyć z poczuciem winy i to po raz drugi w życiu...................
Takiego życia mam dość.


****           ****              *****

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wielkanocny poranek

To już kolejne 3 święta bez niego ......
Ale teraz nie chcę o tym pisać ani myśleć, muszę zająć się czymś pożytecznym
aby w świąteczny poranek nie popaść w sidła podłego nastroju.
Codzienna walka z nim i każda wygrana bitwa umacnia mnie w przekonaniu
że będzie lepiej, musi być lepiej, bo źle już było i ja nie chcę powrotu do dni
ponurych, szarych, bezsensu.


Dziś będę świętować i cieszyć się spokojnym wolnym dniem od pracy.
Czy się uda tak do końca to się okaże na koniec dnia.........

sobota, 7 kwietnia 2012

Przeświateczne westchnienie.............

Wielka sobota, wieczór czas na przeświateczne
przemyślenia dotyczące drogi życiowej z zakrętami.

Dlaczego tak się dzieje że ciągle nie potrafię
zamknąć pewnego etapu w swoim życiu ?

Pewnie nikt mi na to nie odpowie ................
cóż czas coś z tym zrobić .......




Droga z zakrętami no cóż fajnie brzmi.
Całe moje życie tak wygląda zakret za zakrętem tylko patrzeć kiedy z niego wypadnę.
Chyba już dawno wypadłam tylko jakoś próbuję to maskować przed samą sobą.
Dokładnie 2 lata temu po nieudanym pomyśle aby skończyć ze sobą wybrałam się
do psychiatry, bo nie widziałam żadnej pomocy ze strony osób bliskich.
Została postawiona diagnoza: "zaburzenia depresyjno-lękowe F43"
Przeszłam kilku miesięczna terapię indywidualną i łykałam garściami tabletki
aby wrócić do dawnej siebie, aby być taką jak byłam kiedyś.
Niestey mój problem w domu z partnerem i firmą prowadzoną przeze mnie ciagle
się pogłębiał, nie potrafilismy znaleść rozwiązania.
A mój umysł zaczął mi płatać coraz większe figle.
Czułam się źle, fatalnie, okropnie, traciłam kontakt z rodzina, dziećmi. wracając
z pracy brałam koc i chciałam tylko spać aby nie myśleć o problemach.
Bałam się wszystkiego, nie mogłam nic załatwić w urzędach bez uczucia paniki,
bałam się jeżdzić samochodem, czułam że moja reakcja jest bardzo spowolniona
ale to pewnie po lekach.
Aż w końcu Pani doktor uznała że powinna mnie skierować na oddział dzienny
psychiatryczny aby na codziennych spotkaniach z psychologami dojść do siebie.
Jak sie czułam wtedy ???? jak bezwartościowy śmieć przeszkadzający w domu.
Nikogo nie obchodziło co ja czuję, dlaczego tak się chowam przed życiem i ludzmi
co takiego się stało że udałam się po pomoc do psychiatry.

    Chyba najbardziej skrzywdziłam i zawiodłam swoich rodziców kiedy powiedziałam
im że będę chodziła przez 3 miesiace na terapię bo nie radzę sobie ze sobą, emocjami
i problemami w pracy.
Oddział dzienny wspominam bardzo dobrze, inaczej zaczęłam postrzegać moje życie
moje zachowanie,zachowanie mojego partnera.
Będąc na oddziale dziennym byłam prze 3-miesiace na chorobowym, potem przeszłam
zabieg kolana, rehabilitacja i wreszcie zamknęłam swą nieszczęsną działalność.

      A w między czasie mój partner powiedział: "wiesz co ja na razie się wyprowadzę
do rodziców aż dojdziesz trochę do siebie i się uspokoisz"
I tak minęło już 14 miesięcy    .............
Życie toczy się dalej a ja próbuję jakoś się pozbierać.
W zeszłym roku odstawiłam całkowicie leki na jakieś 5 miesięcy i było oki, ale po
jakims czasie wszystko zaczęło wracać na nowo.
Nie mogłam nawet przespać całej nocy spokojnie, zrywałam się mokra i z lękiem
co godzinę.Taka męczarnia nie ma sensu, więc udałam się ponownie do lekarza.
Wróciłam na nowo na terapię i ponownie biorę leki, które chyba będą ze mną juz
całe życie.
      "Leki stosunkowo szybko poprawiają samopoczucie, jadnak po ich
odstawieniu, w przypadku wystawienia na bardziej stresujący bodzieć,
organizm chorego nie potrafi sobie z nim poradzić. Wówczas depresja znowu
daje o sobie znać."  - własnie taką informację otrzymałam od Pani doktor w miesiącu
lutym gdy byłam na kontroli.

   Dlaczego tu się zjawiłam ?????  nie wiem ............
Dostałam taka wskazówkęna psychoterapii że mam potencjał do pisania
więc może powinnam zacząć pisać coś w rodzaju dziennika
Jeszcze na dzień dzisiejszy nie wiem........  ale być może przelanie tego co czuję
"na papier" da mi jakąś wewnętrzna ulgę ? być może coś się zmieni ..............