niedziela, 4 listopada 2012

Anhedonia jest wciąz ze mną ....

        Nie potrafię tego inaczej nazwać co przeżywam od ponad 5 miesięcy.
Anhedonia stała się moją najlepszą przyjaciólką ...... jest ze mną stale......
Żyję jak w zamkniętej klatce z której wylatuję tylko do pracy i znowu do niej wracam.
Jedynie praca pozwala mi na ucieczkę od męczących myśli.
Nawet mój urlop stał się dla mnie męczący już 3 dnia.
Zdałam sobie sprawę że ja nie potrafię odpoczywać....
Jak mam poprostu zrelaksować się aby poczuć się lepiej, nic mnie nie cieszy, nie bawi.
Są dni kiedy przed wyjściem mówię do siebie w lustrze: "dziś bedzie inaczej, lepiej,
dam radę i po powrocie do domu zajmę się czymś tylko dla siebie, dla przyjemności"
- i co?
wracam z pracy, zjadam obiado-kolację i zwyczajnie chowam się pod kołdrę
aby przyspać męczące myśli.
Kiedy się to skończy?????
Jak długo będę żyła w takim amoku???
Męcząca sprawa i coraz częściej myślę o tym że sama sobie nie poradzę.
Mimo iż nadal biorę leki powinnam chyba systematycznie chodzić na indywidualne
rozmowy z psychologiem. Co tydzień spotykamy się na terapii grupowej ale jednak
to nie to samo,co przepracowanie problemu indywidualnie w cztery oczy.
Muszę się otrząsnąć z takiego życia, bo popadnę w jakąs paranoję.
Unikam spotkań z przyjaciółmi, ciągle siedzę w domu, jakbym się czegoś bała wychodząc na zewnątrz.
Sama chyba sobie z tym nie poradzę .....
Jutro mam wizytę u lekarza, więc może zmiana leków ????? zobaczymy .....

          Jednak wolę sama wybierać sobie przyjaciół ......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz