środa, 25 kwietnia 2012

Entuzjazm

Dzisiejszego dnia rozpiera mnie optymistyczny entuzjazm. Takiego zapału do pracy jaki miałam dziś dawno nie pamiętam. A dlaczego ..... ????? Otóż dlatego iż w dniu dzisiejszym przyszła do pracy nowa dziewczyna i zostałam poinformowana że bedzie pracowała zamiast mnie ,czyli na moim miejscu po zakończeniu mojej dotychczasowej umowy czyli za 5 dni.
Moim zadaniem było dziś nauczenie i przekazanie nowej dziewczynie obowiązków i czynności jakie będzie musiała wykonywać gdy mnie już w tej pracy nie będzie.
Bardzo miłe uczucie........

C.D.N.     ........................

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Dzień radosny .......

              Miałam dziś bardzo udany dzień od wielu miesięcy.
Byłam dziś na rozmowie odnośnie nowej pracy, której szukam już kilka miesięcy.
Rozmowa przebiegła bardzo pozytywnie, propozycja złożona przez Panią Prezes odnośnie warunków płacy i pracy jest o niebo lepsza niż mam obecnie.
Więc nad czym się tu zastanawiać ???? Miałam już czas na przemyślenia od zeszłego piątku, kiedy to zadzwoniła do mnie Pani Prezes aby nasze spotkanie przełożyć z powodu jej choroby.
W życiu trzeba czasem ryzykować i podejmować decyzje, które wywracają nasz tok życia do góry nogami.Jestem dorosła i nikt za mnie życia nie przeżyje, muszę sama walczyć o lepsze jutro dla mnie i córki.Tak bardzo kocham moja córkę że chciałabym dać jej więcej niż mogę w tej chwili.
Ona jest chyba bardziej pokrzywdzona przez życie niż ja.
Wiem że pieniądze nie wynagrodzą jej tego z czego ja ją "okradłam" z biologicznego ojca i z życia w ciągłym narzekaniu że nas na cos nie stać. Tak bardzo chciałabym zmienić swoją sytuację życiową aby w przyszłości córka mogła powiedzieć każdemu że na swoją mamę może liczyć.
Każdy poważny krok w moim życiu był dla mnie ważną i trudną lekcją przeżycia.
Być może teraz się uda. Musi się udać !!!!!! Bo z takim podejściem zamierzam walczyć z przeciwnościami losu. Chyba już dość miałam kłod do przekroczenia.
Upadałam i wstawałam a teraz nie mam zamiaru się znowu przewrócić,muszę to zrobić dla siebie i dla niej.Na dzień dzisiejszy tak właśnie myślę i taki cel sobie postawiłam.
Choć bywają chwile zwątpienia, ale musze je prędko przeganiać z mojej głowy.
Muszę być silna, bo mam dośc siebie słabej, zapłakanej, załamanej takiej siebie nie znoszę !!!!!
Aby nie zepsuć sobie pogodnego nastroju zakończę na tym moje wywody.
Jeszcze tylko 7 dni pracy w obecnym zakładzie i WITAJ NOWA POSADO :-)

piątek, 20 kwietnia 2012

Wybaczanie - nie taka prosta sprawa

       "Większość z nas gnębią wszelkiego rodzaju złe uczucia a zwłaszcza: gniew, lęk,
zwątpienie, zazdrość,żal, niecierpliwość, nietolerancja i zawiść.
Zazwyczaj te negatywne emocje pojawiają się w najbardziej mniej oczekiwanym
momentach i sprawiają że zachowujemy się w sposób, którego później będziemy żałować.
Negatywne uczucia to emocje i reakcje, których można się oduczyć.
Nie jest to łatwe ale najbadziej sprawdzona metoda aby się ich oduczyć jest metoda wybaczania."
Te słowa są zawarte w książce Brayana Tracy "Maksimum osiągnięć"
        Jakże te słowa mają odbicie w rzeczywistości i życiu każdego człowieka.
Aby móc wyzwolić się z tych negatywnych uczuć trzeba umieć wybaczać ludziom,
abyśmy my sami poczuli się lepiej.
Nigdy nie przypuszczałam iż, wybaczenie komukolwiek złych rzeczy uwolni mnie od podminowanego życia.
Wybaczenie to czyn w 100% egoistyczny nie ma nic wspólnego z dana osobą dotyczy
wyłącznie Twojego spokoju ducha.
Od kilku dni słucham kilka razy w ciągu tygodnia tych słów i zastanawiam się na ile
są prawdziwe?
Chciałabym spróbować wybaczyć kilku osobom, lecz nie wiem jak się do tego zabrać.
Tak łatwo jest powiedzieć: wybacz komuś ....... gdy on uczynił tyle złych rzeczy mnie.
Jak to zrobić, kiedy głęboko we wnętrzu siedzi uraza do danej osoby i uwiera nas jak drzazga?
     Być może nie jestem jeszcze na to gotowa????
Jak wybaczyć ??? skoro to tak boli ???
Czy można się nauczyć wybaczania ??? pewnie tak, ale jeszcze nie wiem jak.
Tak bardzo chciałabym wybaczyć i zapomnieć choć to dwie rózne rzeczy.
Może wybaczyć uda mi się kiedyś ale chyba nigdy nie zapomnę,bo rany mimo że są
już zagojone co jakoś czas krwawią.
  Bardzo dobra metodą jest napisanie listu do osoby, której chcemy wybaczyć wszystkie
krzywdy, jakich doznaliśmy.
Muszę zacząć od postanowienia że chcę zamknąć pewnien rodział w moim życiu
 i wtedy dopiero mogę napisać taki list.
      Na dzień dzisiejszy jeszcze jestem zbyt słaba na taką metodę.
Mimo codziennej walki o lepszą "ja" jeszcze nie czuję się na tyle silna aby powiedzieć:
"żegnaj, życzę Ci wszystkiego najlepszego w życiu" bo wciąż gdzieś głęboko mam taką
malutką nadzieję że być może wszytko można jeszcze naprawić ?
Dlaczego tak jest że inni potrafią rozstać się w zgodzie lub nawet w atmosferze bojowej
a my zostaliśmy jakby zawieszeni w próżni.
Żadne z nas nie powiedziało że to już koniec, brak komunikacji między
kochającymi się ludzmi bardzo wiele w życiu burzy.
A może łatwiej byłoby się pokłócić aby się na zawsze rozstać ?
Ciągle krążą po mojej głowie takie pytania i wątpliwości.
Zdaję sobie sprawę że nikt mi na nie nie odpowie i nikt za mnie życia nie przeżyje.
Tak bym chciała skończyć to co tak mnie męczy ...............
Boli......
Rani ......
Rozrywa od środka ......
Tłumi mój uśmiech .......
Poprostu jest nie do zniesienia ............




*************                                                                       **************
                                               *****************

środa, 18 kwietnia 2012

Jeden sms ale tyle radości wniósł :-)

Tak jak w tytule tylko skrótowo napiszę.
Dostałam dziś wiadomość iż propozycja pracy, o która się staram jest nadal aktualna od maja.
Tak bardzo się ucieszyłam że nawet dzis do pracy mam ochotę iść bo wiem że zostało mi jeszcze tylko kilka dni kwietnia do przepracowania.
W piątek 20.04 mam złosić się na rozmowę, w celu ustalenia warunków.
Więc do piątku ..................
Radość to super uczucie, mobilizuje człowieka do działania :-)
Teraz idę popracować .......

niedziela, 15 kwietnia 2012

Czasem trzeba poszaleć .......

       Z zabawy wróciłyśmy około 24.00 bawiłyśmy się świetnie.
Właśnie tego było mi potrzeba od dłuższego czasu.
Szaleństwa..............żartów ............. poprostu super zabawy na parkiecie.
Jak przyjechałyśmy to cała sala już była przepełniona po brzegi ale co to dla nas
za przeszkoda, żadna bo na wyskoki na parkiecie zawsze znajdzie się jeszcze jakieś
miejsce.
Mamy z koleżanka takie szczęście że tylko pierwsze dwa utwory bawimy się same w kółku
a potem to nie możemy się opędzić od chętnych.
Może trochę pyszałkowato zabrzmiało ale tak jest zawsze.
Humor dopisywał mi jakieś 2 godziny a później coś we mnie pękło.......
Nagle myślami odleciałam daleko stąd, podziękowałam partnerowi za taniec w połowie
piosenki, mówiąc że boli mnie noga i muszę iść uśiąść.
Siedział że mną przez chwilę i próbował mnie rozbawić ale powiedziałam że szkoda jego czasu, niech idzie się bawić bo ja naprawdę mam dość i chcę być sama.
Poszedł......... uf co za ulga. Dlaczego facetowi trzeba mówić DRUKOWANYMI LITERAMI aby zrozumiał że nie jest mile widziany, czy oni maja mniej zwojów myślowych niż my kobiety?
chyba tak bo inaczej dawno dał by mi spokój.
Nie wiem dlaczego i skąd ten nagły spadek nastroju ......... Chciałam tylko siedzieć i popatrzeć
na ludzi bawiących się na parkiecie.
Dawno nie zdarzyło się tak na żadnej imprezie, abym w srodku zabawy straciła zapał i ochotę na cokolwiek.
Być może to wina mojej depresji ??? nie wiem ale nie mogłam pokonać tej zmiany nastroju.

Moja koleżanka za to bawiła się wyśmienicie, może dlatego że wypiła ze 2 piwa, tak się rozkręciła?
Nie chciałam jej psuć udanej zabawy i przesiedziałam kilka utworów aby ona mogła się wytańczyć.
W sumie mogę powiedzieć że miło spędziłam wieczór i zapewne zamierzamy to powtórzyć za 2 tygodnie w większej grupce znajomych.


sobota, 14 kwietnia 2012

Spontan - najlepszy lek na poprawę nastroju

Jakąś godzinę temu zadzwoniła koleżanka:
- Beti co robisz ? może poszłybyśmy gdzieś poszaleć dziś wieczorem?
- czemu nie ........ :-)
no i w taki sposób mam już zajęty wieczór, wybieram się z kumpelkami na zabawę.
Najlepsze co mogło mnie spotkać w tych ostatnich ciężkich dniach to dzisiejszy
spontaniczny wypad na tańce .......
Cieszę się że idziemy a jak będzie to się okaże, ale w domu nie ma co się kisić.
Szkoda życia na narzekania i smęty, czas jakoś wyjśc do ludzi.
Życie przelatuje mi przez palce, więc trzeba korzystać z okazji, że mam dziś jako
taki dzień i poprostu poszaleć .....................
           A może będzie ciekawie ?

czwartek, 12 kwietnia 2012

Życiowe puzzle

         Takich dni w zyciu bym tylko chciała, spokojnych, bez nerwów, bez stresu, bo i po co ?
po co marnować własne nerwy i złościć się na sytuację, której i tak nie możemy zmienić ?
Kilka miesięcy temu znalazłam sobie takie motto, które staram się powtarzać codziennie:
              " Boże daj mi tę łaskę , bym przyjął to czego nie mogę zmienić
                daj odwagę, bym zmieniał to co zmienić mogę
                i mądrość bym odróżniał jedno od drugiego ......... "

Dzisiejszy dzień w pracy jakoś zleciał bez większych problemów.
Cały czas kręci się w mojej głowie myśł że ukrywam przed dziewczynami w pracy swoje
problemy, że nie wiedzą o mnie całej prawdy, o epizodzie z oddziałem dziennym w moim życiu.
Nie wiem czy to jest fer ..... tak traktować koleżanki z pracy, z którymi jestem codziennie od
ponadpół roku? Dlaczego nie powiedziałam im? bo się bałam, że i tak nie zrozumieją
dlaczego chodzę do psychiatry bo jednak pozostał stereotyp że do psychiatry chodzą
"wariaci" a nie ludzie z problemami.
Bałam się odrzucenia na samym początku a jednak troche czasu pracowałam
aby zdobyć sobie ich zaufanie.
Moja umowa dobiega końca ostatniego kwietnia i ciagle myślę nad tym czy warto się
przyznać i powiedzieć w pracy o moim epizodzie w życiu? czy zostanę zrozumiana?
czy będa chciały pracować z osoba która ma "problemy z głową "?
Cały czas tak bardzo próbuję ukryć moja depresję pod maską, mimo że wiele razy moje
lęki wygrywały ze mną w pracy starałam się aby żadna z dziewczyn się nie domyśliła.
Sama nie wiem czy dostanę kolejna umowę o pracę, czy wogóle chcę pracować w tej firmie?
Od dłuższego czasu i tak szukam innej pracy i być może na koniec kwietnia coś się wyjaśni
w sprawie jednej propozycji.
          Aby nie zapeszać nic juz na ten temat nie powiem ....... ciiiiiichchchchoooooo sza..........
To co zaskakuje mnie najbardziej w chorobie to jej styl, każdego dnia w innej formie,
raz człowieka paralizuje, dołuje i odbiera chęć do życia a kolejnego dnia nawet ma się humor
i jakoś dzień miło upływa.
Takie hustawki nastrojów są tak męczące że wolałabym ich nie doświadczać.
Ale jak to bywa w chorobie jakiejkolwiek - objawów sie nie wybiera.
W taki dzień jak dziś czuje się silna, odporna na wszelki ataki z jej strony i nawet wierzę
że uda mi się z pomocą leków i terapii dość do siebie.
Chcę być taka jek kiedyś "dziewczyna z jajem" tak mnie nazywali znajomi, na każdej imprezie
mimo że nie piłam alkoholu potrafiłam się znakomicie bawić, żartować, śmiać a teraz coś
mnie blokuje.............. Nie umiem śmiać się bez powodu, wogóle raczej rzadko się smieję.
Raczej jestem wystraszona, rzadko potrafię walczyć o swoje, tłumię w sobie emocje,
nie umiem zaufać szybko ludziom, którzy tylko czychają i sprawdzają na ile sobie moga
pozwolić względem mojej osoby.
Dlatego staram sie ciągle walczyć i pracować nad sobą by to zmienić.
      Bo w zyciu trzeba mieć cel i stnowczo dążyc do niego.
A słowa — Eleonory Roosevelt:

          "Nikt nie ma prawa traktować Cię tak
            byś poczuł się gorszy bez Twojego przyzwolenia"

bardzo zakorzeniły się w ostatnich dniach w mojej głowie.
Nie powolę na to aby ktokolwiek w pracy czy w życiu codziennych traktował
mnie jak zło konieczne, bez szacunku i z pogardą .
Znam swoją wartość jako człowieka, wiem na ile mnie w życiu stać i co potrafię
i nigdy nie pozwolę mieszać sie z błotem.
        " Kto szanuje drugiego człowieka , szanuje równiez siebie"
Dziś czuję się tak  jakbym opracowała plan bitwy, do którego teraz wystarczy tylko
się zastosować, ale czy będzie to takie proste? i czy ona pozwoli mi na takie
samopoczucie dłużej niż kilka dni?
Kto to wie? co będzie jutro, pojutrze, za tydzień?
Ja sama nie potrafię przewidzieć co bedzie za godzinę a co dopiero za kilka godzin.
Nie jestem wróżką a nawet chyba bym nie chciała nią być, bo życie byłoby nieciekawe
tak wiedząc co mnie w nim czeka.
Cała radość życia tkwi w szczegółach i tego się trzymam.
Każdego dnia odkrywam kolejny kawałek puzzla, który pasuje do mojej życiowej układanki.
Sa takie kawałki, których długi czas nie potrafię znaleźć i dlatego mój obrazek życia
nie jest i chyba długo nie bedzie gotowy .............



^^^^^^^^^^^^                                                                      ^^^^^^^^^^^^^
                                            ^^^^^^^^^^^^^^^






wtorek, 10 kwietnia 2012

Pracowity dzień

        Mam dużo lepsze samopoczucie niż wczoraj.
Dla mnie dzień powszedni wypełniony pracą jest jak tabletka od bólu.
Może to sie wydać dziwne ale będąc w pracy nawet nie mam czasu pomyśleć
o przykrych rzeczach, o złych wspomnieniach.
Człowiek idzie do pracy aby wykonywać swoje obowiązki i myśleć nad tym co robi.
Umysł jest zajęty skupieniem uwagi na czynnościach wykonywanych.
Dobrze że w pracy nie nawala bo wtedy mogłoby być krucho.
      Na dziś chyba tyle co chciałam zakomunikować - czuję się lepiej w dni gdy pracuję
choć fizycznie bywam zmęczona ale wolę takie uczucie niż zmęczenie bezczynnością.

      Czas na sen ........
                                   jutro znowu dzień i praca ........



      *******                                                              *******

                                             ********

                                                                  

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Depresja ma władzę nade mną .......

         Jak dobrze że te świeta sie już kończą ..............
Cały poprzedni tydzień pracując czekałam na te dni bo są wolne od pracy, bo miałam chęć już odpocząć.
Nie sądziłam jednak że właśnie 2 dzień świąt spędzę w łóżku, leżąc i zastanawiając się nad soba.
Dobrze  że mam jeszcze córkę w domu, która często mi pomaga w trudnych chwilach.
Jej chyba najbardziej mi żal, bo sprawiam jej przykrość swoja niemocą ......................
jest mi wstyd i znowu to robię - obwiniam siebie za to że nie potrafię wygrać bitwy z chorobą
ale niestety ona chyba jest silniejsza ode mnie .......
Teraz sobie powtarzam że to tylko jedna z wielu przegranych bitew a gdzie tam jeszcze do końca wojny ?
         Człowiek zdołowany nie ma woli walki, coś odbiera mu ta chęć wygranej.
Nie lubie sie tak czuć, rozklejam się i nie potrafie nad tym zapanować.
Nigdy nie sądziłam że będę walczyć z "czymś co siedzi w mojej głowie" a jednak
muszę przyznać że przeciwnik jest dużo silniejszy ode mnie.
Walcząc z człowiekiem dałabym radę zapewne, tak czuję ale nie z "jakąś duchową siłą"
zreszta nie wiem jak to nazwać .....

Nie lubię się tak paskudnie czuć.
Nie chcę więcej mieć takich ponurych dni
Ja chcę wrócić do takiej jak byłam kiedyś " radosna, usmiechnięta, zawsze pomocna
innym a teraz co sie ze mną dzieje????
sama potrzebuję pomocy .......... ale osoby, którą chyba jeszcze kocham nie ma przy mnie,
tak poprostu odszedł ........... w trudnych chwilach mnie zostawił, więc chyba to nie była
miłośc z jego strony?
Jak można komuś mówić że sie go kocha i zostawić z dnia na dzień ?????
nie potrafię tego zrozumieć???
dlaczego? za co? co takiego złego zrobiłam, że zycie mi kłody rzuca ?
Być może tak miało być, wszystko czasem sie kończy i wypala...........
Te pytania bez odpowiedzi chyba będa mnie nachodzić całe życie.
         Dziś czuję się taka wyczerpana tym dniem, pokonana w bitwie bo ta wojna
będzie jeszcze sporo czasu trwała, może i całe życie ???? z przerwami ........


                                                     *******

                                                                    *******
                                                                                 
                                                                                      *******

Wielkanocny wieczór - smutny i ponury

Cały dzień jakoś zleciał z dobrą miną do złej gry.
Ale jak przyszedł wieczór to w końcu się rokleiłam. Jestem wściekła, zła tylko ciągle nie rozumiem dlaczego na siebie ????? 
Dlaczego tą złość za niepowodzenia w życiu przelewam na siebie?
Bo tak łatwiej? nie wiem............. ale nie nawidzę być ofiarą.
Święta to dzień, kiedy nie idę do pracy i wówczas mam więcej czasu na rozmyślania.
Mimo że człowiek podobno powinien panować nad swoimi myślami to ja jednak nie potrafię.
Wiem że dużo pracy mnie czeka nad sobą.
Dziś byliśmy odwiedzić babcię mojego byłego faceta a do niego nawet córka nie chciała zajrzeć, powiedziała mi że ona z "tatą" nie będzie już utrzymywała kontaktu.
Teraz dopiero domyślam się jak bardzo córka musi przeżywać nasze rozstanie, jak bardzo boli ja to wieczne czekanie aż tata odpisze na sms-a, aż będzie miał czas zadzwonić, pogadać...............
Ale on wiecznie nie ma czasu...... dla nas go nie ma  ................ i chyba część naszego związku tak wyglądała że żebrałyśmy o jego wolny czas aby był z nami.
Dorosły facet a zachowuje się jak gówniarz, ciagle ucieka od odpowiedzialności, bo tak łatwiej.......... wyprowadzka 14 miesięcy temu też była "tylko na razie" i tak już zostało.
Zyć wygodnie każdy lubi a facet szczególnie, po co ratować związek skoro u mamy fajnie się mieszka, jest ugotowane, wyprane, posprzątane, o kasę się nie czepia tak jak żona więc po co wracać, wygodnictwo chyba też uzależnia .....................
Kiedyś ktos mądrzejszy musiał powiedzieć: "dość" tylko dlaczego musiała to być moja córka ???

****            ****            *****

Trudno jest żyć z poczuciem winy i to po raz drugi w życiu...................
Takiego życia mam dość.


****           ****              *****

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wielkanocny poranek

To już kolejne 3 święta bez niego ......
Ale teraz nie chcę o tym pisać ani myśleć, muszę zająć się czymś pożytecznym
aby w świąteczny poranek nie popaść w sidła podłego nastroju.
Codzienna walka z nim i każda wygrana bitwa umacnia mnie w przekonaniu
że będzie lepiej, musi być lepiej, bo źle już było i ja nie chcę powrotu do dni
ponurych, szarych, bezsensu.


Dziś będę świętować i cieszyć się spokojnym wolnym dniem od pracy.
Czy się uda tak do końca to się okaże na koniec dnia.........

sobota, 7 kwietnia 2012

Przeświateczne westchnienie.............

Wielka sobota, wieczór czas na przeświateczne
przemyślenia dotyczące drogi życiowej z zakrętami.

Dlaczego tak się dzieje że ciągle nie potrafię
zamknąć pewnego etapu w swoim życiu ?

Pewnie nikt mi na to nie odpowie ................
cóż czas coś z tym zrobić .......




Droga z zakrętami no cóż fajnie brzmi.
Całe moje życie tak wygląda zakret za zakrętem tylko patrzeć kiedy z niego wypadnę.
Chyba już dawno wypadłam tylko jakoś próbuję to maskować przed samą sobą.
Dokładnie 2 lata temu po nieudanym pomyśle aby skończyć ze sobą wybrałam się
do psychiatry, bo nie widziałam żadnej pomocy ze strony osób bliskich.
Została postawiona diagnoza: "zaburzenia depresyjno-lękowe F43"
Przeszłam kilku miesięczna terapię indywidualną i łykałam garściami tabletki
aby wrócić do dawnej siebie, aby być taką jak byłam kiedyś.
Niestey mój problem w domu z partnerem i firmą prowadzoną przeze mnie ciagle
się pogłębiał, nie potrafilismy znaleść rozwiązania.
A mój umysł zaczął mi płatać coraz większe figle.
Czułam się źle, fatalnie, okropnie, traciłam kontakt z rodzina, dziećmi. wracając
z pracy brałam koc i chciałam tylko spać aby nie myśleć o problemach.
Bałam się wszystkiego, nie mogłam nic załatwić w urzędach bez uczucia paniki,
bałam się jeżdzić samochodem, czułam że moja reakcja jest bardzo spowolniona
ale to pewnie po lekach.
Aż w końcu Pani doktor uznała że powinna mnie skierować na oddział dzienny
psychiatryczny aby na codziennych spotkaniach z psychologami dojść do siebie.
Jak sie czułam wtedy ???? jak bezwartościowy śmieć przeszkadzający w domu.
Nikogo nie obchodziło co ja czuję, dlaczego tak się chowam przed życiem i ludzmi
co takiego się stało że udałam się po pomoc do psychiatry.

    Chyba najbardziej skrzywdziłam i zawiodłam swoich rodziców kiedy powiedziałam
im że będę chodziła przez 3 miesiace na terapię bo nie radzę sobie ze sobą, emocjami
i problemami w pracy.
Oddział dzienny wspominam bardzo dobrze, inaczej zaczęłam postrzegać moje życie
moje zachowanie,zachowanie mojego partnera.
Będąc na oddziale dziennym byłam prze 3-miesiace na chorobowym, potem przeszłam
zabieg kolana, rehabilitacja i wreszcie zamknęłam swą nieszczęsną działalność.

      A w między czasie mój partner powiedział: "wiesz co ja na razie się wyprowadzę
do rodziców aż dojdziesz trochę do siebie i się uspokoisz"
I tak minęło już 14 miesięcy    .............
Życie toczy się dalej a ja próbuję jakoś się pozbierać.
W zeszłym roku odstawiłam całkowicie leki na jakieś 5 miesięcy i było oki, ale po
jakims czasie wszystko zaczęło wracać na nowo.
Nie mogłam nawet przespać całej nocy spokojnie, zrywałam się mokra i z lękiem
co godzinę.Taka męczarnia nie ma sensu, więc udałam się ponownie do lekarza.
Wróciłam na nowo na terapię i ponownie biorę leki, które chyba będą ze mną juz
całe życie.
      "Leki stosunkowo szybko poprawiają samopoczucie, jadnak po ich
odstawieniu, w przypadku wystawienia na bardziej stresujący bodzieć,
organizm chorego nie potrafi sobie z nim poradzić. Wówczas depresja znowu
daje o sobie znać."  - własnie taką informację otrzymałam od Pani doktor w miesiącu
lutym gdy byłam na kontroli.

   Dlaczego tu się zjawiłam ?????  nie wiem ............
Dostałam taka wskazówkęna psychoterapii że mam potencjał do pisania
więc może powinnam zacząć pisać coś w rodzaju dziennika
Jeszcze na dzień dzisiejszy nie wiem........  ale być może przelanie tego co czuję
"na papier" da mi jakąś wewnętrzna ulgę ? być może coś się zmieni ..............